Dzień IV
Po śniadaniu była kolejna lekcja biologii. Tym razem zajmowaliśmy się szkieletem kończyn, rodzajami połączeń kości oraz budową stawów i zakresem ich ruchów. Wkrótce zjawił się nasz przewodnik Pan Marcin zabrał nas na wyprawę w góry. Trasa była dość łatwa i przyjemna. Na początku szliśmy ulicami Zawoi, które wkrótce zmieniły się w kręte, wąskie dróżki. Pan Marcin jak zawsze ciekawie opowiadał o Beskidach, zwierzętach i ludziach gór. Szczególnie zainteresowały nas dzwonnice loretańskie, które widzieliśmy po drodze. Przewodnik opowiadał, że z pielgrzymek do Loreto przywożono m.in. dzwonki mające odpędzać złe moce, a także rozpędzać chmury burzowe i powstrzymywać związane z nimi nieszczęścia. W tym samym czasie w świątyniach jeden dzwon, zazwyczaj najmniejszy, poświęcany był niekiedy w intencji zażegnywania żywiołów. Miał nawet nieraz napis fulgura frango czyli „rozłamuję pioruny”. Władze kościelne starały się stopniowo eliminować wiarę w cudowną moc przedmiotów, w amulety i talizmany, dlatego w końcu zakazano używania dzwonów kościelnych do rozpędzania burzy. Nie wyeliminowało to jednak ludowej wiary w cudowną moc dzwonków loretańskich i w XVIII w. zaczęto budować po wsiach dzwonnice z dzwonami poświęconymi Matce Bożej Loretańskiej. Ich głos miał nie tylko ostrzegać przed pożarem – ludzie wierzyli, że dzwonek loretański odstrasza płanetników – złe duchy ściągające z nieba pioruny i grad. Z czasem przypominał on również o odmawianiu modlitwy „Anioł Pański”, wzywał ponadto do gaszenia pożaru oraz na codzienne nabożeństwa majowe i różańcowe. Wiara w dzwonki loretańskie i związane z nimi zwyczaje rozwinęła się głównie wśród górali. Większość dzwonnic została zbudowana w XIX w. lub na początku XX stulecia. Przechodziliśmy obok domu p. Ewy Wachowicz. Spędziliśmy na wędrówce ponad 3 godziny. Wracaliśmy nieco zmęczeni, ale bardzo zadowoleni.
Tego dnia jedna z dziewcząt obchodziła urodziny. Z tej okazji przygotowaliśmy dla niej niespodziankę. Po złożeniu życzeń i odśpiewaniu tradycyjnego ,,100 lat” graliśmy w Mafię, przy której świetnie się bawiliśmy.
Kolejny raz czekały nas zajęcia manualne z serii folk design. Tym razem mieliśmy warsztaty z sianem. Artyści ludowi pokazali nam, jak się robi ekozabawki z siana. To była taka zabawa ekologiczno-przyrodnicza. Do wyboru było zrobienie: królika, wiewiórki, bałwanka lub serduszka. Podczas warsztatów każdy wybrał coś dla siebie i wykonał figurkę z siana. Po skończonej pracy posprzątaliśmy świetlicę i mieliśmy chwilę dla siebie.
Po kolacji czekało nas podsumowanie gry terenowej oraz quiz utrwalający zdobytą wiedzę podczas zielonej szkoły. Były pytania, łamigłówki i zadania, z którymi zmierzyliśmy się jako dwie drużyny: dziewcząt i chłopców. Za każdą poprawną odpowiedź były słodycze, a na koniec dostaliśmy owieczkę – magnes na lodówkę, dziewczęta – czerwone korale i bransoletki, zaś chłopcy – długopisy ciupagi.
Wieczór spędziliśmy na grze w bilard, ping – ponga, słuchaniu muzyki, a po kilku kolejkach ,,Mafii” musieliśmy iść do swoich pokoi.